­


Z cyklu ‚dobre praktyki‘ – Zupa nigdy nie wystarczy

Nie chciałyśmy zatrzymywać się tylko na talerzu, ale zacząć budować relacje – na początku miały tylko jadłodajnię. Dziś albertynki postawiły już cały blok z mieszkaniami i… restauracją dla ubogich.

wstajemy

Wstajemy z kanapy to nasz nowy projekt, który jest odpowiedzią na wezwanie, jakie papież Franciszek skierował do nas wszystkich w trakcie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Będziemy cyklicznie pokazywać ludzi, miejsca, wspólnoty, fundacje i organizacje charytatywne, które w przeróżny sposób pomagają wykluczonym. Będziemy pisać o przestrzeniach, w których każdy z nas będzie mógł się konkretnie zaangażować w dzieło miłosierdzia.

[…] Nikt nie może być głodny, również nietrzeźwy

Jedynym warunkiem otrzymania ciepłego posiłku jest trzeźwość. Osoby nietrzeźwe otrzymują kanapki na wynos.
– Rozumiemy sytuację, w której ktoś jest głodny, nie ma pracy i musi coś zjeść, by przeżyć – wyjaśnia s. Agnieszka. – Ale co pokażemy wszystkim osobom, które przyszły trzeźwe do jadłodajni, wpuszczając tych, którzy są pod wpływem alkoholu? Inni ludzie mają prawo zjeść tę zupę spokojnie.

– Chcemy pokazać tym, którzy przyszli nietrzeźwi, że ich nie odtrącamy i jedzenie dostaną – mówi s. Agnieszka. – Ale chcemy też pokazać, że mogą jutro przyjść, nie będąc pod wpływem alkoholu. W ten sposób okazujemy im szacunek. Stawiając wymagania, komunikujemy wiarę w człowieka. Brak jakichkolwiek oczekiwań oznaczałby: „już nie wierzę, że na cokolwiek cię stać”. Jedni wybierają to, że przychodzą trzeźwi, ale inni nie. I znów dostają tylko kanapki.

Również odnośnie do kolacji obowiązuje „zasada trzeźwości”.

– Niektórzy z ubogich dziękują za to, że kolacja jest dopiero później – kontynuuje. – Dzięki temu wytrzymują na trzeźwo aż do wieczora, mają taką motywację. I warto sobie zadać pytanie, czy jeśli daję to samo osobie pijanej, co trzeźwej, to czy naprawdę pomagam? Czy słuszne jest, by sto osób trzeźwych nie mogło w spokoju spożyć posiłku przez jedną czy dwie, które przyszły nietrzeźwe i rozrabiają? Czy mam te sto osób kochać mniej i nie dać im tego, po co przyszły – godnych warunków do spożycia ich jedynego ciepłego posiłku? Choć oczywiście nikt nie odchodzi od nas bez chleba.

– Na pewno ogromnym błędem byłoby nie dawać nic – twierdzi s. Samuela. – Ale uznałyśmy, że konieczne jest, by wprowadzić to zróżnicowanie.

– Jeśli ktoś chce pomagać nie rozróżniając osobom nietrzeźwych i trzeźwych, to proszę bardzo. Dobrze jest, jeśli mamy różnorodność w Kościele – mówi s. Agnieszka. – My rozeznajemy to inaczej. Chcemy, by jedni mogli zjeść posiłek normalnie, w spokojnym towarzystwie, a znów tych drugich nie odtrącamy. Dostają jedzenie i motywację, by jutro było inaczej. […]”

Pełny tekst reportażu pokazującego, ile można dla potrzebujących zrobić – Karola Wilczyńskiego na portalu deon.pl religia – czytaj TU

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *