W życiu niekoniecznie trzeba się bić

– To nauka moich dziadków, że wszystko ma swój czas i że spokojnie trzeba robić swoje. Nauczyli mnie, że najlepsze i najskuteczniejsze jest szukanie rozwiązań – mówi Tomasza Sadowski, współzałożyciel Fundacji Pomocy Wzajemnej “Barka

Sadowski w marcu obchodził 75. urodziny. Jest z wykształcenia psychologiem. W 1989 roku wspólnie z żoną Barbarą założył Fundację Pomocy Wzajemnej „Barka”, która przez system wspólnego życia i wspólnej pracy wspiera osoby po najtrudniejszych przejściach. Jest współtwórcą obywatelskich rozwiązań prawnych – ustaw dotyczących współpracy społecznej, w tym Ustawy o Działalności Pożytku Publicznego i Wolontariacie, Zatrudnieniu Socjalnym i Spółdzielniach Socjalnych. Na wielu polach działa na rzecz ekonomii solidarnej, także na rzecz solidarnej wspólnoty społecznej. Przez całe swoje zawodowo-społeczne życie udowadnia, że każdy człowiek ma swoją jasną stronę. System organizacji pomocy wzajemnej Fundacji „Barka” uznawany jest w Europie i w Afryce za pionierski i wzorcowy. Za swoją pracę był wielokrotnie nagradzany w kraju i za granicą. W 2016 roku wraz z żoną otrzymał tytuł „Zasłużony dla Miasta Poznania”. Jest prezesem Zarządu Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka”, doradcą i ekspertem wielu organizacji i ciał społecznych. Rozmawiamy w domu rodziny państwa Sadowskich w Chudobczycach nieopodal Kwilcza. W pobliżu działa Stowarzyszenie Integracji Wspólnoty „Barka” w Chudobczycach. […]

Skąd wiedziałeś już w 1989 roku, że to będzie kapitalizm dla połowy Polaków?
 Tomasz Sadowski: To znowu była nauka i wiedza moich bardzo dobrze wykształconych dziadków, potem moje doświadczenia z rówieśnikami z państwowych gospodarstw rolnych. Ojciec był dyrektorem PGR-ów. Przenosiliśmy się 13 razy i znałem różne miejsca oraz środowiska. Zdawałem sobie sprawę, że kiedy przyjdzie moment wolności, to pierwsze, co nastąpi, to prywatyzacja. Od razu było widać, że 40 proc. społeczeństwa załapie się na zupełnie nowy czas i będą starać się być bardzo przedsiębiorczy, co nie zawsze jest chwalebne. Dlatego że można przejść z etapu solidarności do absolutnego egoizmu – rodzinnego czy grupowego. To ma już duży wpływ na rozwój w ogóle. A przecież na tę radość wolności pracowały pokolenia. Jedna trzecia, z natury sprawniejsza, znalazła dla siebie przestrzeń, pozostawiając kompletnie z tyłu innych. Zdawałem sobie sprawę, że te najsłabsze dziewczyny i chłopaki, te środowiska, które znałem bardzo dobrze, mogą zostać z tyłu. Będą mieli odczucie generalnej i moralnej porażki. Wtedy już wiedziałem, że należy tak myśleć, żeby stworzyć schody, po których ci, co idą wolno, też będą mogli wejść. Żeby nie tracić idei solidarności. […]”

Pełny tekst rozmowy Wojciecha Biedaka w miesięczniku ‘Poznań*.Aktywny Senior’ Nr za lipiec 2018, s. 9, czytaj – TU

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *