Poznaniacy pamiętają Presleya
Z okazji 80-tych urodzin Elvisa Presleya zaprosiłem 8 stycznia br. do Jeżyckiego Centrum Kultury miłośników muzyki tego artysty – króla rock and rolla.
Każdy koncert ma swoje szczegóły, pojedyncze niuanse, dramaturgię oraz plusy ujemne i plusy dodatnie – jak mawiał klasyk. Muzyczne 80. urodziny Elvisa Presleya przebiegały na dwóch płaszczyznach wykonawczych: debiutanci skonfrontowali się z „wyjadaczami”, co wyszło obu grupom na korzyść. Słuchając grupy The Willson złożonej z muzyków-pasjonatów, których łączy wspólna pasja wykonywania coverów w nowy unikalny sposób oddając ukłon tradycji evergrinów. Piotr P.J.Mazi Mazurek, Robert Robson Wojciechowski i Damian Torczyński po swojemu wykonali znane kompozycje, jakie spopularyzował Presley.
Pierwsze wypowiedziane słowa na koncercie to był przeczytany wiersz 32-zwrotkowy przez autora Bogusława Gralińskiego opisujący drogę życiową i artystyczna Elvisa Arona Presleya, czyli takie CV zakończone cytatem Johna Lennona „przed Elvisem niczego nie było…”. Po takim wprowadzeniu i prezentacji B.Gralińskiego scenę opanowała muzyka. Zaśpiewali i zagrali – obdarowując nas, słuchaczy muzycznymi „perełkami” czyli kompozycjami z repertuaru Elvisa Presleya – zespół The Wilson, Ewa Mitkowska, Marianna Ćwiąkała, Krzysztof BodyChrist Ciesielski, Sławomir Jaślar, Maciej Piotr, Tomasz Dziubiński (w zastępstwie Piotra Kuzniaka) i Wojciech Korda.
O Elvisie Aaronie Presleyu można pisać na różne sposoby. Ja organizując już kilkanaście koncertów jakie sprowadziłem do mianownika ‘Poznaniacy pamiętają Presleya’ starałem się, by osią były trzy ważne daty: 8 stycznia – data urodzin, 6 lipca – wydanie pierwszego singla i 16 sierpnia, to data śmierci 42-letniego Elvisa. Wielokrotnie pytany przez media od kiedy jestem fanem Presleya prostowałem i odpowiadałem, że nie byłem i nie jestem Jego fanem. Jestem muzycznym tradycjonalistą, lubię muzykę eklektyczną i rock and roll, gospel, rhythm and blues i zatrzymany w czasie przy hard rocku. Może jeszcze dorzuciłbym jazz-rock, muzykę el. i kilka bliżej niezaszufladkowanych konwencji stylistycznych.
Moje muzyczne klimaty w młodości dalekie były od landrynkowych, przesłodzonych wykonań Elvisa Presleya. Bliżej mi było do nagrań Jerry Lee Lewisa, Billy Haleya czy naszego Bogusława Wyrobka nagrywającego z zespołem Zygmunta Wicharego. Na początku lat sześćdziesiątych w moim sercu był rhythm and blues i jego biali reprezentanci Artwoods, The Animals i Rolling Stones i nasi Niebiesko-Czarni oraz Polanie. Jak oni powstali to imponowali nowoczesnym brzmieniem, jakże dalekim od „ugrzecznionych” piosenek Czerwono-Czarnych czy Czerwonych Gitar. Słuchałem także longplayów z wytwórni Chess należącej do braci Czyż, polskich Żydów spod Częstochowy.
Wracając do Presleya to po raz pierwszy przekonałem się do tego wykonawcy wysłuchawszy utwór „Fever”. Uczęszczałem wówczas do Średniej Szkoły Muzycznej w Kaliszu w klasie kontrabasu, dojeżdżałem z Ostrowa Wielkopolskiego i ten utwór był tak zaaranżowany, że główną partię -poza wokalem- grał kontrabas. Akceptowałem Jego dyskografię do lat 70. Potem już nastąpiła stuprocentowa komercja jaką zaplanował Jego menedżer nijaki pułkownik Parker.
Blisko trzy kwadranse, z bisami, trwał występ duetu Tomasz Dziubiński – Wojciech Korda. Kompozycje specjalnie pisane dla Presleya to ich żywioł, nie śpiewają z rutyniarskim zadęciem, lecz z czystej przyjemności, czerpiąc z tego niekłamaną radość, co też udziela się słuchaczom. I wraca do nich bumerangiem .Wszystkie utwory wykonują z pełnym zaangażowaniem i energią, która udziela się wszystkim. I to opowiadanie historyjek nie tylko muzycznych rozśmieszało wszystkich. Po tym występie nie było żadnej osoby obojętnej na muzykę, jaką przez lata wylansował Elvis Presley. A trzeba dodać, że nie skomponował on ani jednego utworu. Inni komponowali dla Niego.
Na zakończenie koncertu pomysłodawca i producent w jednej osobie – Krzysztof Wodniczak, zaprosił na estradę debiutantkę, nową twarz poznańskiej sceny rozrywkowej – Mariannę Ćwiąkałę, która wykonała finałowy utwór „Return to Sender„. Spontanicznie do mikrofonów podbiegli Tomasz Dziubiński, Bogusław Graliński, Sławomir Jaślar, Wojciech Korda, Maciej Piotr, Krzysztof Wodniczak śpiewając refren, tym samym dając pewnego rodzaju przyzwolenie Mariannie Ćwiąkale na wykonywanie repertuaru Elvisa Presleya. Chociaż panuje przekonanie, że te utwory powinny być śpiewane przez głosy męskie.
Koncert trwał blisko 2 godziny, ale wielu „biesiadników” owych urodzin nie chciało opuścić gościnnych pomieszczeń Jeżyckiego Centrum Kultury. Grażyna Kosmala, Barbara Chmecińska, Lechosław Lerczak, Roman Kosmala snuli swoje wspomnienia z pobytu w posiadłości Graceland w Memphis w stanie Tennessee, a nocne polaków rozmowy trwały, trwały, trwały…
Krzysztof Wodniczak
Zdjęcia: Hieronim Dymalski
|