Wykluczamy starość z przestrzeni publicznej…
Dąbrowska: Wykluczamy starość z przestrzeni publicznej. A przecież to nie tylko depresja i mrok (Wywiad gazeta.pl)
Nina Harbuz-Karczmarewicz

Justyna Dąbrowska (fot. Maciej Zienkiewicz) i okładka jej książki (mat. wydawnictwa) – za: Weekend.gazeta.pl
“W książce „Nie ma się czego bać” Justyna Dąbrowska rozmawia ze swoimi Mistrzami – m.in. księdzem Adamem Bonieckim, Haliną Birenbaum, Jackiem Bocheńskim, Janem Strelauem, Julią Hartwig, Danielem Passentem i innymi.”
„Trzeba zarobić sobie na dobrą starość. Najlepiej – mądrym życiem. Spieszmy się mądrze żyć – zdają się mówić bohaterowie książki Justyny Dąbrowskiej. Mądrej, ważnej książki” – pisze w recenzji Hanna Krall. A sama autorka dodaje: starość to nie tylko depresja i mrok.
Kiedy zaczyna się starość?
– W podręcznikach psychologii czytamy, że seniorami nazywa się ludzi po siedemdziesiątym piątym roku życia. W rzeczywistości poczucie starości jest subiektywne. Kiedy pytam moich osiemdziesięcioletnich rozmówców, czy czują się starzy, na ogół słyszę, że nie. Wiedzą, jaką mają metrykę, ale ta wiedza nie spotyka się z tym, jacy czują się wewnątrz. Czasem, kiedy patrzą w lustro, widzą w nim kogoś, kogo nie poznają. Pojawia się dysonans między ciałem, które spowalnia, a wnętrzem, które aż tak radykalnie się nie zmienia.
Wewnętrznie moi Mistrzowie czują się bardzo młodzi. Wciąż mają dużo pomysłów na to, co chcą jeszcze zrobić, tylko ciało stawia opór. Halina Birenbaum, polsko-izraelska pisarka i poetka, opowiada, że czasem zrywa się gwałtownie, żeby coś zrobić i nagle okazuje się, że jej ciało sobie tej gwałtowności nie życzy. Ono domaga się spowolnienia. Ciało jest ważnym bohaterem w późnych latach życia. Profesor Jan Strelau, psycholog zajmujący się badaniami temperamentu, chodzi po Zalesiu na długie wędrówki, żeby utrzymać się w dobrej formie. Profesor Wiesław Łukaszewski mknie na rolkach przez Sopot. Wszystko po to, żeby ciało współgrało, żeby nie opuściło w potrzebie. I żeby nakarmić ruchem mózg. […]
W czym jeszcze pomogły pani te rozmowy?
– Uczę się od Mistrzów dystansu. To ludzie urodzeni przed wojną albo w czasie jej trwania. Dużo widzieli. Przeżyli rzeczy dla nas niewyobrażalne – niewyobrażalną przemoc, głód, rozpacz, stratę. Oni wiedzą, że większość tego, czym się martwimy, w ogóle się nie zdarza. Mają świadomość, że większość problemów prędzej czy później się rozwiązuje. To jest kojąca perspektywa. Ksiądz Adam Boniecki mówi, że jak się tak długo żyje, to się widziało zarówno przypływy, jak i odpływy, i wie się, że nawet największa burza kiedyś się kończy. […]
Czesław Miłosz w wierszu „Po osiemdziesiątce” napisał: „Niedługo skończy się cała parada/ Co za różnica, wypada nie wypada./ Jak będą mnie u- i roz-bierali/ Jakich dowiedzą się bio-detali./ Nieżywemu niedźwiedziowi co do tego/ Jak fotografować będą wypchanego”. Na starość człowiekowi jest wszystko jedno?
– Nie sądzę. To, o czym pisze Miłosz, rozumiem jako pogodzenie się z faktem, że jak będzie śmierć, to nas już nie będzie. Ale póki jesteśmy, nie jest nam wszystko jedno. A ponieważ nabieramy do wielu spraw dystansu, nareszcie możemy być sobą. Nie trzeba już niczego rozgrywać, przejmować się tym, jak będziemy odebrani, ocenieni. Kiedy moja teściowa miała dziewięćdziesiąt lat, powiedziała: jestem stara, mogę być szczera. Tę szczerość czuję w rozmowach z Mistrzami, oni naprawdę się nie krygują.
Z niczym się nie krygują, mogą szczerze i otwarcie mówić, tylko jak podsumował pisarz i scenarzysta filmowy Andrzej Mularczyk: „Nikt nie słucha”. Poszła pani rozmawiać ze starszymi ludźmi, żeby oddać im głos i dać poczucie bycia wysłuchanym?
– Trochę tak, bo jest we mnie bunt i niezgoda na to, że starość jest wykluczana z przestrzeni publicznej. Siedemdziesięcioletni człowiek nie może być prezenterem czy prezenterką w polskiej telewizji. Jeśli jesteś stary, nie pokazuj się na oczy, bo brzydko wyglądasz: jesteś pomarszczony, za wolno mówisz, za wolno chodzisz, żegnamy, do widzenia. Pomysł, żeby rozmawiać z ludźmi z pokolenia moich rodziców, narodził się z przyjaźni z profesorem Jerzym Jedlickim, historykiem idei. Bardzo chciałam, żeby jego głos był usłyszany. Kropką nad „i” była historia, którą mi opowiedział. Pojechał kiedyś do banku, a tam wprost mu powiedziano, że jest za stary, żeby mieć kartę kredytową. […]”
Całą tę niezwykle ciekawą rozmowę czytaj TU