Jesteśmy coraz fajniejsi. Emeryci wchodzą w wolontariat

m16956754

“[…] Jest pani w centralnym miejscu Nikiszowca. Na rynku. To była biedna dzielnica. Bójki. Domy sprayami pomazane. Komitet obchodów 100-lecia Nikiszowca przeobraził się w stowarzyszenie Razem dla Nikiszowca – chcieliśmy zrobić coś dobrego i wymyśliliśmy monitoring. Na początku prosiliśmy mieszkańców, by nas wsparli. Babcie mówiły: pieniędzy nie mam, ale mogę ciasto upiec. I wymyśliliśmy jarmark. Byłem sceptyczny. Postawimy pięć stołów i co? Wie pani, co się porobiło? Plac zastawiony straganami. Setki ludzi. Zespół Dżem podpisywał przedmioty, które sprzedawaliśmy. Hokeiści z Naprzodu Janów koszulkę do licytacji dali. I nazbieraliśmy 12 tysięcy złotych. Poszliśmy z tym do prezydenta miasta. Po dłuższym molestowaniu mamy monitoring. […]

Na ścieżki jeździłem popatrzeć, jak ludzie użytkują, i to jest satysfakcja. Tego się nie da przeliczyć na pieniądze. Zostałem zaproszony do miejskiego zespołu ds. polityki rowerowej. Mam potrzebę wewnętrzną, widzę, że i to trzeba zrobić, i to – pragmatycznie, co będzie służyło. Wolontariat to mój charakter. Wyzwala energię, żeby mnie nie rozerwała. Żebym nie zgłupiał, siedząc przed telewizorem. Ludzie do mnie dzwonią z pomysłami. Coś jeszcze mogę zrobić, nie jestem skazany na wymarcie jak dinozaur. […]

Teresa: – Ja jeszcze pracuję. Uczę matematyki w liceum i jestem latarnikiem polski cyfrowej – starsze osoby zachęcam do internetu. Dzieci odchowane, nie muszę się martwić o byt, więc coś dobrego jeszcze chcę w życiu zrobić. […]

Marta Dzikowska-Łuczywo, 67 lat, architekt wnętrz, współtworzyła magazyn „Cztery Kąty”. Na emeryturę, dziesięć lat temu, wyprowadziła się z mężem na Kaszuby: – Jak się sprowadziliśmy, wpadłam w amok ogrodowy i całe półtora hektara próbowałam zagospodarować. Po czterech latach dotarło do mnie, że ogrodu marzeń mieć nie będę. Zaczęło mi też brakować ludzi, robienia czegoś razem. Julka, moja córka, która brała udział w programie „Kobiety Muranowa” z Towarzystwem Ę, mówiła: „Mama, może byś coś jeszcze zrobiła, pomyśl, wystąp o dotację”. […]

Człowieka powinno się zauważyć – twierdziła moja mama – a zauważa się go, jak potrafi coś dawać. Mam poczucie, że nie marnuję życia, coś sensownego robię. Moje działanie zostawia ślad. Trochę się za to polubiłam.

W życiu pozadomowym może to najważniejsze, co zrobiłam?

I dostałam przyjaźń Ewy i Steni, które mnie wspierają w prowadzeniu zajęć. Miło, jak człowiek ma poczucie, że może zaufać, a one mogą mi zaufać. Przedłużyłam sobie sprawność zawodową. W wolontariacie człowiek dostaje coś, na czym mu zależy. […]”

O wielu podobnych i inspirujących przykładach “zostawiania śladu” na ziemi – czytaj w niezwykle ciekawym art. Szwarc Magdaleny w ‘GW’ z 25 lutego 2016 TU

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *