A‘ propos Dnia Kobiet
„Epoki mijają jak ruchome piaski. Miejsce, w którym stoimy teraz, nie jest tym samym miejscem co poprzednio” – Haruki Murakami.
Pokolenie kobiet, którym przyszło żyć w latach 60, 70 czy 80 ubiegłego wieku, nie było łatwe. W miarę dobrze powodziło się nielicznym. Zdecydowana większość borykała się z wieloma problemami, które szczególnie odczuwały kobiety.
Ale w tym szaro-burym okresie PRL-u był taki jeden dzień w roku, który niejako rekompensował kobietom trudy dnia codziennego: 8 marca – Dzień Kobiet.
Dużo można by pisać o celebrowaniu tego święta. Trafnie opisał je Ludwik Jerzy Kern w wierszu pt. „A‘ propos Dnia Kobiet”:
Już się panowie do tego Dnia przyzwyczaili,
Jak przychodzi ten Dzień, to panowie robią się mili.
Sami pichcą śniadanie w tym Dniu, Przynoszą do łóżka
I całują w główkę,
(Z wyjątkiem tych panów oczywiście,
Którzy w tym czasie mają akurat trzydniówkę)
Potem panowie golą się staranniej niż zwykle,
Biorą najlepszy krawat,
Kładą najczystszą koszulę
I, wychodząc, od drzwi jeszcze uśmiechają się nienaturalnie,
To znaczy – czule.
Usiłują być nagle grzeczni, Szarmanccy,
Samych ich zresztą bawi ta rola –
W tramwaju ustępują miejsca wszystkim kobietom,
Nawet tym, co na razie jadą tylko do przedszkola.
A „na zakładzie pracy”,
Wszyscy mężczyźni w tym dniu w glądają jak nie-Polacy.
Wszyscy wysztyftowani,
Oddęci.
Oddęty dyrektor,
Oddęty główny księgowy,
Oddęci referenci…
Jeden tylko przewodniczący zakładowej rady
Biega po całym zakładzie roztrzęsiony
I blady,
Bo brak mu dwóch goździków i trzech tabliczek czekolady.
I pędząc korytarzem pustym pod nosem mruczy sobie:
„Szlag by to trafił:
Diabli nadali ten cały Dzień Kobiet”.
Na przestrzeni lat rola kobiet uległa znacznej poprawie. Niezmienny nadal jest fakt, że bez kobiet „cóż wart byłby świat”. Ewa Konigsman
Źródło (s.5)