Urodziny Wojciecha Kordy, czyli 50/70
Nie było owo spotkanie w żadnym stopniu podsumowaniem dawnych, czy niedawnych poszukiwań i ról, w jakie przez blisko pół wieku wcielał się wokalnie solenizant, lecz po prostu artystyczne świętowanie Jego urodzin. Wraz z nim także wystąpili muzycy tacy jak: Tomasz Dziubiński, Andrzej Mikołajczak, Przemysław Śledź, Krzysztof Jarmużek, Janusz Piątkowski. Przybyli też licznie melomani, przyjaciele, a niektórzy z nich chcąc uczcić 70 rocznicę urodzin Wojciecha Kordy przynieśli na wieczór swe utwory prozaiczne i poetyckie, zdjęcia archiwalne, plakaty, foldery, książki, grafikę i obrazy poświęcone temu wokaliście. Artysta zrewanżował się im w zamian za ofiarowaną twórczość swoją muzyką i śpiewem. A że jest wytwornym -ba! Wybitnym wokalistą -wieczór artystyczno-urodzinowy wypadł celująco.
Uzdolniony także gawędziarsko wokalista przekazywał słuchaczom obrazki ze swego życia wykonującą błyskotliwy mały powrót do barwnej, nie tak aż odległej przeszłości i zachwycając tym wszystkich słuchaczy. Wykonania wokalne przez Wojciecha takich przebojów jak: „Niedziela będzie dla nas”, „Powiedzcie jej”, „Andrea Doria”, „Mamy dla was kwiaty” w wersji swingowo-akustycznej niewiele przypominały te znane z wykonań Niebiesko-Czarnych. Ale i tak duchy nieżyjących muzyków (Klenczon, Podgajny, Popławski, Wydrzycki) krążyły nad naszymi głowami. I dobrze, że Korda zaprezentował nowe wersje, ponieważ nadały one starym przebojom niebanalnego, wręcz oryginalnego odczytania oraz nowych brzmień. Trzeba tu dodać-bardzo stylowych. A poznański wokalista ma się czym dzielić, i dzieli się muzycznymi w dur i moll „dziełkami”. Wszystkie wykonania (również te z utworami z repertuaru Elvisa Presleya, Jerry Lee Lewisa i Jimi Hendrixa – kapitalne Hey Joe z gitarowymi riffami Darka Kozakiewicza – uraczyły wszystkich świetnymi wykonaniami.
Wzniosłe karty śpiewania Kordy wybijały się w twórczości polskich rockmanów. Niebiesko-Czarni – to był jedyny polski zespół, który bywał tłumiony przez normy i konsekwencje. Z czasem podjął walkę o należne mu miejsce. I wywalczył to miejsce, a to za sprawą buntowniczego (profesor Stefan Stuligrosz mawiał o nim Zbuntowany Słowik) wokalisty Wojciecha Kordy. Po zaledwie czterogodzinnym występie okraszonym osobistymi pogwarkami i nawiązywaniem do dawnych, niedawnych spotkań zostaliśmy poczęstowani smacznym tortem. Wieczór możemy uznać za nadzwyczaj artystycznie udany, potwierdzający, że jest zapotrzebowanie na taki klimat muzycznej, kipiącej beztroską zabawy. Te okrągłe urodziny oraz 50-lecie pracy artystycznej w studiu i na estradzie sprawiły Artyście nie tylko satysfakcję (utwór z rep. Rolling Stones Satisfaction wykonano na finał z udziałem blisko dwudziestu muzyków), ale i pokazały jakim uznaniem cieszy się ten Nasz Senior i przede wszystkim, w jakiej jest dobrej formie wokalnej i fizycznej.
Wypada życzyć więc Wojciechowi Kordzie zdrowia i w pełni zasłużonego miejsca w panteonie polskiej muzyki. Pozostał niezwykły ładunek emocjonalny w jego utworach. W Polsce na przełomie tysiącleci można go zaliczyć do wąskiego grona liderów. Odcisnął bowiem swoje piętno w polskiej kulturze XX wieku. Krzysztof Wodniczak